Czego nie lubią dywany ręcznie wiązane? To pytanie często zadają mi klienci, którzy przynoszą do naprawy swoje dywany. W tej rubryce pokazuję głównie efekty mojej pracy, ale nadszedł czas, żeby zebrać w jednym miejscu wszystkie rady jakie przekazuję w pracowni wraz z naprawionymi dywanami.
Zatem zacznijmy od początku. Dywany ręcznie tkane/wiązane nie lubią:
- trzepania na trzepaku
- prania szorowarkami tarczowymi
- odkurzania z użyciem turboszczotek
- drapania przez koty
- odplamiaczy
- przystawiania meblami
- moli
- ekspozycji na światło dzienne
- naprawiania klejem na gorąco
- obcinania frędzli
Wiedza w pigułce może być zbyt enigmatyczna pozwolę sobie zatem na kilka zdań rozwinięcia do każdego podpunktu.
Wiele osób kojarzy generalne porządki z obowiązkowym trzepaniem wszystkich dywanów. Tak było, gdy w naszych domach dominowały poczciwe maszynowe Kowary. Przybysze z Dalekiego i Bliskiego Wschodu nie cierpią tak brutalnego traktowania. Wiązane są ręcznie, a tłuczenie ich trzepaczką powoduje często uszkodzenie nici osnowy i dewastację dywanu. W najlepszym razie rozluźni się splot węzłów runa.
Dywany orientalne mają runo wiązane i strzyżone ręcznie, które jest wrażliwe i wymaga odpowiedniej pielęgnacji. Traktowanie ich szorowarkami jest czystym przejawem barbarzyństwa i totalnej niewiedzy. Prowadzącym do nieodwracalnych uszkodzeń runa/włosia.
Odkurzanie powinno być systematyczne, ale wykonywane z głową. Stosowanie turboszczotek może powodować wyrywanie z osnowy pojedynczych węzełków, co z czasem wywoła efekt łysienia punktowego włosia.
Jako miłośniczka i zaprzysiężona kociara z bólem muszę stwierdzić, że nikt tak jak koty nie potrafi w ekspresowym tempie zniszczyć runa i frędzli dywanu ręcznie wiązanego. Czym węzły są większe tym proces dewastacji przebiega sprawniej. Szczególnie nie przycinane kocie pazury są tym czego dywany orientalne bardzo nie lubią.
Wełna wykorzystywana do tkania dywanów jest farbowana na różne sposoby. Jednak trzeba pamiętać, że do usuwania plam nie wolno używać silnych odplamiaczy. Osobiście polecam proste domowe metody usuwania zanieczyszczeń z runa.
Kobierce ręcznie tkane w swoich rodzinnych stronach leżą swobodnie na podłodze i cieszą oczy właścicieli. W naszych warunkach często przystawiane są meblami. Prowadzi to do ich zagniatania, gromadzenia się kurzu, a w dłuższym czasie do pojawienia się w tych miejscach moli. Owady te pałają niepohamowaną miłością do wełny i czynią potężne spustoszenia w runie.
Barwy wełny, z której utkane są dywany orientalne są wrażliwe na działanie ultrafioletu. Jest to widoczne po latach użytkowania. Dlatego jeśli tylko to możliwe obracajmy nasze dywany, aby ekspozycja na światło była równomierna.
Muszę przyznać, że niechęć do naprawiania tkanin klejami podzielam. Trafił do mnie ostatnio dywan, który ktoś bezmyślnie posklejał florystycznym klejem na gorąco!!! Te trzy wykrzykniki to nie przesada. Najpierw wzburzył się właściciel tego pięknego kazacha, gdy zobaczył jak go „naprawił” pewien pan. Kolejną osobą, której podniósł ciśnienie byłam ja. Ogrom zniszczeń i postępujące pęknięcia wokół pecyn kleju sprawiły, że opadły mi ręce. Nie stosuję takich „technik” w swojej pracowni, bo dywany ich nie przeżywają. Mi zależy, aby żyły jak najdłużej.
Ostatni punkt mojej wyliczanki, to też przypadek stosowania tak zwanych technik amerykańskich. Czyli zrobić, żeby było ładnie, że to ładnie tylko na chwilę, to już zmartwienie klienta. Docierają do mnie informacje, że właśnie obcinanie uszkodzonych frędzli i obszywanie maszynowe wkoło dywanów ręcznie tkanych, traktowane jest jako środek zaradczy. Faktycznie przez jakiś czas jest dobrze. Do chwili, gdy runo zacznie się rozsnuwać, a obszycie nie utrzyma się na rozluźnionej osnowie. Wówczas trafiają do mojej pracowni. Sytuacja jest do opanowania, ale „paw na zawsze stracił ogon” czyli dywan frędzle.
Mam nadzieję, że choć trochę przybliżyłam Wam świat dywanów ręczne tkanych i tego czego nie lubią. Jeśli macie jakikolwiek problem ze swoim dywanem zapraszam do Pracowni.