Przedwojenny polski kilim pochodzący prawdopodobnie z warsztatów krakowskich trafił ostatnio do naszej pracowni. Ktoś próbował go ratować przed dalszym zniszczeniem i obszył maszynowo obie strony kilimu taśmą. Niestety ścieg był bardzo gęsty i igła poczyniła więcej szkód niż by się początkowo wydawało. Po bardzo delikatnym odpruciu obszycia naszym oczom ukazały się uszkodzenia w całej okazałości. Igła maszyny poprzecinała kruche nici lnianej osnowy. W konsekwencji, żeby ratować brzegi kilimu musieliśmy skrócić go o 2 cm. Jedno, bardzo rozległe uszkodzenie wymagało wielu godzin pracy. W trakcie renowacji odtworzyliśmy cały fragment tkaniny, w którym osnowa przestała praktycznie istnieć.
Nie raz już spotkaliśmy się z sugestiami Klientów, którzy chcieli zabezpieczyć kilim obszywając go taśmą. Ten przypadek utrzymuje nas w mniemaniu, że ten sposób na dłuższy czas nie jest skuteczny. Często wydaje nam się, że wybierając tańszą metodę naprawy kilimu, czy dywanu oszczędzamy pieniądze. Jak się okazuje są to pozorne oszczędności. Nie dość, że wydają Państwo fundusze na półśrodki to późniejsza naprawa jest najczęściej droższa. Trzeba nie tylko najpierw usunąć te wcześniejsze „naprawy”, to jeszcze usuwanie ich skutków podraża renowację.
Przedwojenny kilim po renowacji w naszej pracowni znów wygląda jak dzieło rąk ludzkich, a nie maszynowa szmatka. Odzyskał drobne frędzelki zawiązane ściegiem tkackim. Wszystkie uszkodzenia i ubytki osnowy drobiazgowo uzupełniliśmy. Czyż nie jest piękny?!