Cerowanie gobelinu na ogół nie należy do zadań łatwych. Ostatnio trafił w moje ręce okaz bardzo piękny o skomplikowanym wzorze kwiatowym. Wysokiej jakości technika tkacka i rozbudowany wazowy rysunek świadczyły o pochodzeniu z manufaktury o dużych tradycjach.
Na pierwszy rzut oka widoczne było uszkodzenie jednego brzegu, który nieładnie się wystrzępił i smętnie zwisały z niego rozsnute nitki wątku. Kolejne uszkodzenie nie było tak oczywiste. Ktoś, kiedyś próbując ratować zniszczenia pozaszywał go na okrętkę i dość mocno zniekształcił. Uszkodzenie było na górnym brzegu kilimu i nieładnie szpeciło całą tkaninę. Podejrzewałam, że próbowano go nabić na gwóźdź lub inny zaczep na ścianie i tak powstało to brzydkie rozdarcie. Tradycyjnie już zaczęłam od naprawy rozsnutego brzegu. Tym razem ze względu, że na drugim brzegu nie było frędzli, też w taki sam sposób zakończyłam gobelin, zabezpieczając go przed dalszym rozpruciem. Efekt widoczny jest na zdjęciach.
Dalsza moja praca skupiła się na pozaszywanym uszkodzonym fragmencie. Po wypruciu wszystkich zaszyć moim oczom ukazał się dość opłakany widok. Rozerwany w czterech miejscach gobelin, z poprzerywaną osnową, rozsnutymi nitkami wątku. W pierwszej chwili zastanawiałam się od czego zacząć i jak poratować tą piękną tkaninę. Zgodnie z zasadą, żeby jak najmniej ingerować, a jednocześnie zamaskować uszkodzenia wybrałam opcję pocerowania gobelinu. Inną opcją byłoby wycięcie całkowicie uszkodzonego fragmentu i utkanie go od nowa. Jednak taka ewentualność byłaby bardzo pracochłonna i co za tym idzie kosztowna. Moi klienci zainteresowani byli naprawą, a nie rekonstrukcją, stąd też podjęłam decyzję o takim, a nie innym sposobie poprawienia jego wyglądu. Jak to wyglądało przed i po mojej pracy widać na zdjęciach.
Zapraszam do mojej pracowni, gdzie przywracam ładny wygląd wszystkim starym kilimom, gobelinom i dywanom.